środa, 21 listopada 2012

Po ciszy

Maria Konopnicka

Usta by moje milczały jak trumna,
Gdyby o skargi chodziło mi własne;
Bo ja też umiem stać cicha i dumna
I pod wiatr czoło mieć jasne.
Z życiem przywykłam rachować się twardo
I własną dolę odrzucać z tej szali,
Na której serce milionów się pali
I drży, zdeptane pogardą.
I wiem, że teraz jest pora ciemności,
W której się duchy wzajemnie druzgocą,
Nim światło wejdzie i spokój przyszłości
Nad walką świata i nocą.
Ale mam w sercu miłość i ból taki,
Co w piersi mojej płomienie zażega;
Więc biję w skrzydła i wzlatam, jak ptaki,
I krzyk z ust moich wybiega.
Zbudzić bym chciała i rozgrzać tym krzykiem
Tych, co zasnęli, zastygli wśród drogi:
Mniejsza, że nikt mnie nie nazwie słowikiem,
Lecz ptakiem burzy i trwogi.
Nie przyszłam po to, by pieścić wam uszy
I z kwiatów składać wiązankę różowa.
Lecz by niedoli milczącej dać słowo
I sięgnąć do waszej duszy!
Głos mój - wiem - wzięci i zniknie w tym gwarze
Wieku, co huczy jak wicher na ziemi;
Lecz kiedyś przecie powiedzą nędzarze:
"Płakał ktoś łzami naszemi!"

czwartek, 8 listopada 2012

Przygrywka

Maria Konopnicka

Krainy ciche, krainy spokojne
Przeszłam, gdzie rany milczeniem się goją,
A teraz wracam w ten bój i w tę wojnę,
Jaką duch wiedzie, jawiący treść swoją.
Spocznienie było, a teraz są znojne
Dnie. Więc się struny pod ręką mi boją
I drżą, że na nich to wygram, co jeszcze
Budzi w mej piersi jęk, a w lutni dreszcze.

Spokojna bądź mi, liro! Ja nie zdradzę

Bólu, co przeszedł w duszę twą z mej ręki;
Ja cię utulę, ja ciebie ugładzę,
Będziemy nucić pogodne piosenki!
Jako Ofelię, tak ciebie wprowadzę
W dom, gdzie są zgrzyty słyszane i jęki,
A ty w te nieszczęść i śmierci komnaty,
Śpiewając, rzucać będziesz jezior kwiaty.

Więc ludzie, patrząc w twe ciche oblicze

I w białość szat twych, co wyszły z płomienia,
Jak azbest, cało przez prochy i znicze,
Rzekną: "Nie widać w tej piersi pęknienia".
O, tak! Nie widać, jaśni królewicze!
Pierś ta jest z lodu, z kryształu, z kamienia...
Nie pękła! A gdzie na niej ściągam szaty,
Tam nie ma rany... Są pieśni i kwiaty.

niedziela, 4 listopada 2012

Stokrotki / II

Adam Asnyk

Później, ach, wiele kwiatów egzotycznych
Widziałem pełnych piękności i woni.
Dużo heroin znałem poetycznych,
Niosących uśmiech, łzy i serce w dłoni...

A przecież żaden z tych kwiatów rozlicznych,

Wspomnieniem szczęścia mnie teraz nie goni
I z tych postaci wzniosłych, eteryczncyh,
Od melancholii żadna mnie nie broni!

Bom się nie spotkał już z tym upojeniem,

Co jedno drogę do szczęścia otwiera,
Bez względu czy jest prawdą, czy złudzeniem.

Bez niego serce powoli zamiera

I z ideałów maski zdziera,
I żegna zwiędłe stokrotki westchnieniem...

Stokrotki / I

Adam Asnyk

Jakże żałuję tej szczęśliwej pory,
Kiedy stokrotki, kwiatek pospolity,
Zdał mi się w cudne ubranym kolory,
I budził w sercu dziecinne zachwyty,

I kiedy długie majowe wieczory

Spędzłem, patrząc w jasnych ócz błękity,
Cichego szczęścia pełen i pokory,
Bijący sercem, a nigdy niesyty.

A choć to było kwiecie takie skromne,

Nigdym się z prawdą marzeń nie rachował,
Bom miał rozkoszą serce nieprzytomne.

I kiedym usta różane całował,

Tom nic nie pragnął i nic nie żałował,
I dziś drżę jeszcze, gdy tę chwilę wspomnę...